Nie, to nie fantastyka. Tak było. Nie dodałem tylko, że większość oleśniczan mówiła wówczas po niemiecku.
Rok temu Dzień Niepodległości w Oleśnicy wyglądał wreszcie tak, jak powinno przebiegać radosne święto. Mnóstwo ludzi zgromadziło się na Placu Zwycięstwa. Wojsko ustawiło maszt, na który przy Mazurku Dąbrowskiego wciągnięto biało-czerwoną flagę. Tłumy dzieci z zachwytem oglądały (i zwiedzały!) sprzęt wojskowy i strażacki. Były wspólnie śpiewane pieśni. Rozdawaliśmy balony, chorągiewki, a kto chciał, mógł pomalować sobie twarz w barwy narodowe lub oleśnickie. Było tak, jak być powinno. No, prawie, bo zamiast pod polskim pomnikiem, z okazji odzyskania niepodległości kwiaty składano pod pruskim. Taka oleśnicka tradycja.
Oczywiście był to szczytowy moment kampanii wyborczej, stąd wizyta prezydenta Dutkiewicza i marszałka Łapińskiego. Jednak armia i inne służby w wyborach nie startowały, a Dzień Niepodległości przygotowały pięknie. Krótkie przypomnienie tamtego dnia:
Rafał Dutkiewicz na Pl. Zwycięstwa - tu na fotografii W. Mazurkiewicza w otoczeniu przyjaciół z Dla Oleśnicy. I ułanów!
Na specjalny maszt podczas hymnu wciągnięto flagę.
Dzisiaj Plac Zwycięstwa, serce oleśnickich uroczystości sprzed roku, wyglądał tak:
Nawet nie było flag. Może i dobrze, bo należy je podnosić z należytym szacunkiem.
Nie wiem czego po stronie organizacyjnej zabrakło, że nie było jak w listopadzie 2010. Owszem, pieśni śpiewano, kwiaty składano, była asysta wojska i cały podniosły ceremoniał z salwami i przemówieniami. W sumie nie ma się czego przyczepić, poza tym, że rocznicę wyzwolenia urzędowo celebrujemy pod cudzym monumentem. Oczywiście ma to pewien wymiar symboliczny, ale wolałbym świętować polskie święta pod polskim pomnikiem. I dlaczego nie na Placu, nomen omen, Zwycięstwa?