wtorek, 9 marca 2010

Basen, kupa i połamane drzewka.

Co roku o tej samej porze mieszkańców Oleśnicy rozgrzewa ten sam temat: psia kupa. Psia kupa wyzwala emocje, psia kupa nadaje kierunek publicznej dyskusji, psia kupa trafia na salony jako temat debaty politycznej, dzięki psiej kupie mogą o nas napisać w gazecie.

I niestety piszą. A co gorsza mówią jeszcze w telewizorze i wypytują w radiu.

Wszystko wzięło swój początek w akcjach, które Urząd Miasta ma ambicję przeprowadzić. Idzie tu o apel do kupozbieractwa po psach („Sprzątanie po pupilu jest w dobrym stylu”) i o propagowanie tzw. donosów obywatelskich („Pomóż zadbać o nasze miasto”). Za skuteczną pomoc w dbaniu o nasze miasto można w nagrodę iść się wykąpać. Pewno na wypadek wdepnięcia w ślad kogoś, kto po pupilu nie sprzątnął.

Jest bardzo ciekawe, że są to dwie odrębne akcje, ale komunikat o nich podano światu jednocześnie. Pomyślałem sobie, że to na pewno pomyłka, w końcu, jak mawiał Forrest Gump „shit happens” i zdarzyła się zafajdana wpadka bojownikom o czystość chodników. Że ściganie wandali i złodziei to jedno, a obowiązek czystości to drugie. Nic z tego...

W piątkowym „Zapraszamy do Trójki” redaktor Strzyczkowski przepytał na tę okoliczność jednego z naszych wysokich urzędników. Urzędnik ów nie pomyślał o oddzieleniu obu tematów, opowiadał za to o Genewie i połamanych drzewkach oraz o orzeźwiającej kąpieli w nurtach Atolu, usprawiedliwiając w ten sposób spodziewane i pożądane akty konfidencjonalizmu. I o psich toaletach.
Jednocześnie lokalne fora internetowe zaczęły pękać w szwach od komentarzy: obrońcy wolnej defekacji ścierają się z obrońcami czystości płyt chodnikowych, właściciele psów z właścicielami kotów, posiadacze woreczków na ekskrementy z posiadaczami wiedzy o lokalizacji kubłów na ekskrementy przeznaczonych oraz idioci z debilami.

O drzewkach i wandalizmie ani słowa.

Wyszło na to, że wystarczy zrobić zdjęcie pieskowi (może raczej – jego właścicielowi?), co właśnie ulżył sobie na chodniku lub trawniku (piesek, nie właściciel, chociaż oba przypadki nie należą rzadkości) i jeśli natychmiast nie sprzątnięto - udać się ciupasem do wysokiego urzędnika z ratusza po karnecik na basen.

Mam nadzieję, że taki scenariusz jest tylko efektem wytworzonego przez Urząd Miasta szumu informacyjnego i braku stanowczej reakcji tych, do których media zwróciły się z prośbą o komentarz.

Dwie sprawy: jak pies narżnie, to po nim posprzątaj. I wyrzuć, jak masz gdzie. Jak nie masz, zanieś wysokiemu urzędnikowi, niech zobaczy, że w promieniu dziesięciu kilometrów nie było kubła, a nie baja, że na Klonowej jest psia toaleta. Jest, ale przecież nie będziesz leciał z takich na przykład Rataj czy innego Lucienia na Klonową.
Druga rzecz: jak łamią czy wyrywają drzewka, rozbijają przystanki czy przekręcają znaki – spierniczaj, żeby nie dostać w beret. I zadzwoń tam, gdzie trzeba. Olej basen, nie daj się wkręcić w zapłatę za donos, do czego wysoki urzędnik z uśmiechem i przejęciem zachęca.

Nasze społeczeństwo z władzą współpracuje raczej bez entuzjazmu, co w języku polityki oznacza mniej więcej że władzę i jej zalecenia ma tam, gdzie papier toaletowy znajduje zastosowanie. Proponowanie ludziom basenu za współpracę jest pomysłem chorym jak stoisko z paralotniami z okazji Dnia Flagi (gdzieś wyczytałem, że ma takowe być)

Niestety donos nie jest obcy całkiem sporej rzeszy obywateli, pewnie więc chwyci i u nas. Powoływanie się na kraje zachodnie jest w tym przypadku jak najbardziej chybione: za obywatelską postawę nie przyznaje się nagród, obywatelska postawa to obowiązek. Należy po prostu stworzyć odpowiedni klimat ku temu, wzbudzić w ludziach poczucie wspólnoty, wzajemnej odpowiedzialności oraz szacunku do miasta i siebie nawzajem. To jest rola i zadanie dla władz miasta.

Trzeba mieć nadzieję, że urzędnicy się z tego wycofają. Że zostaną zarzuceni fotami srających psów, a nie o to im przecież chodziło. I może wyciągną wnioski na przyszłość: „jak już wdepniesz w gówno, to wykorzystaj to jako okazję, żeby nauczyć się dobrze czyścić buty”. Ktokolwiek to powiedział, słusznie prawił. A w ogóle, to według autora „Podziemnego kręgu”, Chucka Palahniuka, „gówno to już estetyczny banał”. Baczcie więc, by ktoś z psiej kupy nie zrobił sobie programu wyborczego.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Posrany pomysł, masz rację.

Anonimowy pisze...

Psia kupa wyzwala emocje - i to jeszcze jakie. To nie to samo co dziury w jezdni tzw. "obrywacze kół" przyklepywane wczesną wiosną przez drogowców łopatą, aby jak Feniks z popiołów mogłyby się odrodzić po raz kolejny z nastaniem roztopów. To nie sprejami malowane elewacje, krzywe chodniki, notorycznie źle parkowane samochody, to nie bariery architektoniczne miasta i jeszcze wiele innych problemów które jak wrzody utrudniają nam codzienną egzystencje. PSIE GÓWNO i jak nam w głębi robi się swojsko i wesoło. To jakiś fenomen, walczą z tym władze zaciekle jak z bandyctwem, wystarczy tytuł "zasrane miasto" robi się zabawnie i co tam na innej stronie gazety budżet miasta. Psia kupa + głupawe decyzje + Oleśnica trafia do informacji ogólnopolskich i ma wzięcie. Zróbmy sobie jeszcze małe rzeźby psiego gówna takie jak krasnale wrocławskie i gwarantuję że o nas słychać będzie na drugiej półkuli.

Ale czy o taką gównianą promocję Oleśnicy nam chodzi ?

ruzam

Michał Skrzypek pisze...

Święte słowa, Ruzam! Właśnie o to idzie, że problem "gówniany" jest co roku i nie tylko w Oleśnicy. Jedyne, co mozna zrobić, to zagęścić kubły na odchody i upowszechnić akcesoria do sprzątania oraz wytwotrzyć poczucie u opornych, że jak nie posprzątasz po swoim psie, to tak, jakbyś sam narobił na chodnik ("Dzień świra" po prostu!). Wyskakiwanie z tym do mediów i publiczne deklaracje, że to dla nas najważniejszy problem (bo mnóstwo ludzie jest oburzonych - i słusznie), to lekka przesada. Ważniejsze naprawdę są dziury w jezdniach i inne "przyziemne" problemy, jak niedrożna kanalizacja chociażby. Miasto, jeżeli chce się rozwijać, musi być przyjazne. I dla mieszkańców, i dla przyjezdnych. Mimo tej akcji zawsze po roztopach chodniki będą zafajdane, choćby nasza władza uchwaliła, że być nie mogą. No i skoro nie wolno na spacerze puścić psa, zeby się wybiegał: należy chyba pomyśleć o wyznaczeniu odpowiedniego kwartału w każdym parku. Bo inaczej pozostanie to martwy przepis i jego notoryczne łamanie będzie psuć lokalne prawo.

Po zeszłym tygodniu ludzie w Polsce zamiast dowiedzieć się, że Oleśnica jest przyjazna i otwarta, dowiedzieli się, że ma problem ze srającymi psami i wandalami, a ludzie generalnie dobro miasta mają gdzieś, bo żeby pobudzić w nich obywatelskie odruchy władza płaci za donosy. Żeby nie było wątpliwości: pomysły może i słuszne, ale sposób ich zakomunikowania i profity za coś, co należy uczynić w zgodzie z sumieniem spowodowało, że całość jest mocno wątpliwa.

Pozdrawiam, Michał.

Anonimowy pisze...

Piesek w mieście to drogi luksus, o tym każdy powinien się szybko przekonać. Każdy właściciel ponosi za swojego czworonożnego przyjaciela pełną odpowiedzialność i koszty, w tym temacie każdy się zgadza i niech tak będzie w praktyce. Porównanie trochę banalne ale obrazowe. Tak jak właściciel samochodu ponosi niemałe koszta w postaci podatków (z pieniędzy których sam korzysta)i płaci wysokie mandaty w przypadku łamania zasad, tak niech właściciele psów ponoszą również odpowiedzialność i koszta. Niech płacą za obowiązkowe chipowanie, dowalić im podatek i wielkie kary za łamanie przepisów. Niech zapłacą podatkami za "psie toalety", za firmy sprzątające z odkurzaczami do psich kup (oni będą donosić za free)za tabliczki "zakaz psom" Niech płacą wspólnoty kary za przylegający "zaśmiecony wygląd" chodników a będzie czysto. Prosić się i liczyć na dyscyplinę nie warto. Każdy potencjalny właściciel czworonoga zmuszony zostanie do decyzji czy go stać i czy sprosta śmierdzącym obowiązkom.

Sumując. Jeśli psie brudy to wielki problem dla naszych właz, to ja nie chcę wiedzieć jak radzą sobie z innymi problemami.

pozdrawiam ruzam

Anonimowy pisze...

Ruzam,naprawdę błądzisz albo zupełnie nie rozumiesz problemu.