niedziela, 11 grudnia 2011

A gdzie delfiny?

W zasadzie miałem opublikować felieton o tym, o czym wszyscy już zdążyli napisać. Nawet go napisałem, jednak w związku z wykonywanym zawodem nie mam komfortu bieżącego aktualizowania bloga. W przeciwieństwie do innych tzw. „komentatorów”, których z każdym dniem jakby więcej.

Korzystając z przypadającej na początek grudnia rocznicy urodzin Stanisława Barei, wysmarzyłem smakowity paszkwil odnośnie bareizmu w czystej postaci, który cudownym zrządzeniem losu przetrwał w Oleśnicy i ejakulował na ostatniej sesji Rady Miasta podczas dyskusji o tak zwanej etyce w mediach.

Jest prawdą powszechnie znaną, że dyskusje prowadzi się na tematy ważkie, które są bliskie dyskutantom. Na tematy, w których dyskutanci są ekspertami, mając jednak odmienne zdania. Dyskutują zatem, by przekonać rozmówców do swojego punktu widzenia, lub przyjąć stanowisko interlokutora, gdy okazuje się, że jest ono właściwsze.

W Oleśnicy dyskusja odbyła się w taki sposób, że została zamknięta, ergo, część dyskutantów mogła nie mieć pojęcia o co chodzi. Mam paskudne wrażenie, że nie był to pierwszy raz.

Mimo braku dyskusji przystąpiono do głosowania nad przyjęciem stanowiska o tym, że jak media dopuszczają do publikacji złych treści, to, cytując klasyka, „nawołują do działań typu Libia”, „żeby zabić” i w ogóle „takich Brejwików” mogą w Oleśnicy wyhodować. I – żeby nie było – ja się z tym absolutnie zgadzam. I świetnie, że nasza RM tak potępia oczywiste zło.

Niestety – Rada Miasta nie jest konsekwentna.

A wojny?

A głód na świecie?

A polowania na delfiny?

W świetle strzelistego tekstu stanowiska RM, przepojonego troską i humanizmem, stanowiska godnego wyrycia w kamieniu, odlania w brązie czy wypalenia laserem w platynie, brak chociażby wzmianki o trzebionej populacji delfinów, głodujących dzieciach czy ofiarach wojen, uważam doprawdy za małostkowe.

I tak sobie pisałem, błyskotliwie łącząc wątki o podwyżkach podatków dla ludności i poborów dla urzędników, stosując przy tym jakże elokwentną paralelę o kawałku obwodnicy nad stawami, gdy kot nalał mi na laptopa i tekst diabli wzięli. Ale przede wszystkim inni już to dokładnie opisali.

Opisywali wielokrotnie, bo wiele miejsc do tego obecnie mamy. Uczciwie wyznam, że po lekturze części komentarzy np. na portalach „MO” i „TO” (tak niektórzy skracają adresy kilku serwisów), pełne ich nazwy podświadomie rozwijają mi się w stylu „Mam Obsesję” czy „Tutaj Obsrywamy”. Za co oczywiście przepraszam wszystkich, którym się wydaje, że to właśnie ich dotyczy.

A skoro mam takie urojenia, to może stanowisko RM jest jednak uzasadnione? No, kto wie.

Tylko czemu, do cholery, nasi radni nie bronią delfinów???

3 komentarze:

Felis pisze...

... bo delfiny, proszę Pana, tyle radnych obchodzą, co na przykład nasza miejska zieleń. Nie ma projektu, nie ma sprawy. Jest projekt - głosujemy, szybko, sprawnie, bezkonfliktowo i ... do domu. Nie będziemy się wdawać w szczegóły, bo i po co?
PS. Z tym kotem trzeba koniecznie coś zrobić :)
Tak się składa, że Felis silvestris catus = kot domowy

Anonimowy pisze...

W sam punkt panie Michale, w sam punkt!!!

Jedni napinaja sie i tworza Bóg wie jakie odezwy do ludu, a drudzy tylko na to cazekają, by wylać wiadra pomyj.
A gdzie oferta dla może i chcących zmian ale bardziej umiarkowanych? Własnie ja tu znalazłem!

Anonimowy pisze...

Tak sobie czytam i czytam. I zastanawialem się czemu owo MO i TO tak promują pana kolegę a pana nie. Ato jakiś demotywator zrobi (może był jeden śmieszny) a to listy otwarte czy łażenie na sesje i czekanie na sensacje. Widze że pan ma zupelnie inne podejście i to właśnie jest ta różnica i powód, czemu media pana ignorują. Jest prawdą że pana oceny są wnikliwie czytane i powiem panu, a to jest komplement, że budzą u niektórych grozę. Niestety ci inni komentatorzy z panem Damianem włącznie zostali zaszeregowani poprzez nieustanny i często nieuzasadniony atak jako nawiedzeni upierdliwcy i zadymiarze. I właśnie dobrze że pana w tym gronie nie ma. Potrafi pan rzeczywiście wykpic idiotyzmy, i tego się władze boją, ale tez docenia pan rzeczy dobre i to też jest panu doceniane w tym gronie. I na poważnie może się tak właśnie wytworzyć alternatywa dla tych, którzy chcą zmian, ale nie życzą sobie "krwawych rewolucji" i nie utożsamiają się z dyżurnymi nawróconymi malkontentami czy innymi niedowartościowanymi "reporterami".
Bardzo pozdrawiam.