niedziela, 1 stycznia 2012

Noworoczne postanowienia

Nie cierpię tzw. "sylwestra". Idea hucznego żegnania starego i witania nowego roku jest bez sensu i stanowi wygodne wytłumaczenie zabawy do upadłego. Z czego tu się cieszyć? Że jesteśmy już starsi, nasze samochody też, żony - nie inaczej, że znowu podejmiemy idiotyczne postanowienia, których nie będziemy w stanie dotrzymać? Nic dziwnego, że od dwóch dni humor mam wisielczy. Na szczęście zawsze można liczyć na radosną twórczość: i swoją, i cudzą.

Zwykle - od kiedy piszę bloga, czyli od kilku już lat - podsumowuję miniony rok w formie comiesięcznego raportu. Roku 2011 nie podsumuję - mam kilkumiesięczną przerwę w redagowaniu tej strony, nie będę więc nadrabiał zaległości w jednym felietonie. Albo w jednej notce. Albo w nie wiem czym: jak wynika z lektur prawdziwych felietonów, publikowanych na prawdziwych portalach, aby w oczach zafascynowanych wyznawców zostać uznanym za prawdziwego felietonistę należy klecić zdania wielokrotnie złożone, nie uciekać od fikuśnych figur retorycznych, a najlepiej nabyć księgę sentencji łacińskich i stosować je w sposób nieoszczędny. Następnie pisać o prawdach powszechnych i uniwersalnych w taki sposób, aby w każdej sytuacji chlastać władzę. Jakąkolwiek.

Postanawiam więc swoje zdania wielokrotnie złożone składać jeszcze bardziej, zastąpić łacinę podwórkową jej szlachetną siostrą i dosrywać każdemu z byle powodu, tłumacząc spijającym z ekranu monitora każdą literę tekstu dlaczego dosrywamy i z jakiego powodu mamy rację. Bo mamy zawsze i nie wolno nam w to nigdy zwątpić.

Postanawiam też podążać za modą pisania nawet wtedy, kiedy nie będę miał nic do napisania. Ten tekst jest właśnie tego przykładem.

Postanawiam wyprzedzać trendy medialne. Dlatego tak modne i powszechne, jak się okazało, alfabety, będę publikować z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Teraz już wiem, czemu swój napisałem latem. To się nazywa "antycypacja". Drugiego pisał nie będę, wszystko nadal jest aktualne.

Postanawiam bez litości wypominać wszystkim wszystko, łajać za zaniedbania, za poprawę łajać po dwakroć, bo nie dość, że musiało do niej dojść - ergo - było zaniedbanie (uwaga: wtrąciłem łacińskie słówko!), to jeszcze z pewnością ta poprawa nie jest wystarczająca. Jak sala - za niska. Jak basen - za płytki. Jak lodowisko - za małe, bo jakby na ten przykład jakaś drużyna z NHL chciała przyjechać z Ameryki akurat do nas żeby sobie pograć w hokeja, to by nie mogła. Przez oczywiste zaniedbania!

Chwała Bogu, ja nie umiem realizować noworocznych postanowień.

Oleśnica jest najlepszym miejscem do życia jakie znam. Pełnym uroku i możliwości. Trzeba mieć wyjątkowo złą wolę, by tego nie dostrzegać. A władza? Są wybory i można się wówczas wypowiedzieć, optując za zmianą albo konserwacją rzeczywistości.

Jasne, że głupota decydentów boli. Że mnóstwo rzeczy można zrobić lepiej. Szybciej. Rozsądniej i inaczej. Innych rzeczy nie robić w ogóle. Że relacje służbowo-towarzyskie i koalicyjno-samorządowe zależności powodują zarzuty o braku kompetencji w tych kręgach, które muszą być fachowe, a nawet - wyrachowane.

Wiele się na pewno kiedyś zmieni.

Nie wolno jednak dać się podzielić frustratom, którzy odkryli w sobie poczucie mesjanizmu. Takich ludzi po prostu się boję, a ich fanatyzm powoduje wyłącznie konsolidację zwolenników obecnego układu władzy. A to źle. Fatalnie będzie wtedy, gdy oleśniczanie bez wyraźnych przekonań politycznych nastawią się negatywnie do każdego, kto nie jest związany z dzisiejszą władzą, bo będzie utożsamiany z oszołomstwem.

Mimo wszystko - udanego roku!

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mam dokładnie podobne odczucia :)))

Anonimowy pisze...

Miło wiedzieć, że wśród tzw. komentatorów jest ktoś, kto przynajmniej próbuje być obiektywny. Poklasku jednak tak pan nie ugra bo ludzie są albo za albo przeciw i nie wydaje mi się zeby pojawil sie jakis mierzalny efekt pana poglądów, które szanuję i z co poniektórymi się zgadzam.

Anonimowy pisze...

Panie Michale w moim odczuciu stracił Pan pazur. Dla mnie wyważone opinie, aby nikogo nie urazić, nikomu nie podpaść, to w sumie tak jakby nic nie napisać. Mam odczucie, że wiem co Pan napisze w następnej odsłonie, jeśli tylko przeczytam tytuł. Od blogera, ja przynajmniej potrzebuję drażniącego subiektywizmu a nie wygładzonego obiektywizmu. Koń jaki jest każdy widzi, więc... Kiedyś było lepiej. Oczywiście jest to tylko i wyłącznie moje osobiste zdanie. Pozdrawiam

Michał Skrzypek pisze...

Kłaniam się Państwu i dziękuję za wizytę!

Posiadanie pazura jest pojęciem względnym i pewno można coś na ten temat napisać aby finezyjnie i błyskotliwie udowodnić, że autor jest nieomylny. Znam takich, co osiągnęli w tym perfekcję.

Ale to Pan ma rację. Piszę nieco inaczej, robię to z premedytacją. W zalewie krytyki i czepiania się wszystkiego, czego czepić się można, przestałem się czepiać i krytykować. Przewidywalność i uładzenie stylu zrzućmy na karb czasowego, mam nadzieję, wyprostowania zwojów od inteligencji.

A tak szczerze, to specjalistów od drażniącego subiektywizmu ostatnimi czasy się namnożyło. I nie jestem pewien, czy to dobrze.

W natłoku takich treści łatwo zgubić sens i zapomnieć, że Oleśnica zasługuje na coś lepszego. W obawie przed oszołomstwem ludzie w dobrej wierze obronią coś, co już powinno przejść do historii. I to mnie właśnie martwi.

Pozdrawiam gorąco i jeszcze raz dziękuję za szczerość,

Michał