środa, 25 sierpnia 2010

Koniec wakacji. Koniec Oli?

Nie lubię końców. Kiedyś lubiłem koniec roku szkolnego, ale też do czasu. Od kiedy pracuję, wakacje stały się w jakiś czarodziejski sposób bardzo krótkie, a czasami w ogóle znikają. Niekiedy jednak cieszę się, że nadchodzi ich koniec. Może to i dziwne, że czas odpoczynku jest męczący, ale w tym roku zamiast odpocząć od pracy, skutecznie i efektywnie odpocząłem od wypoczynku. Od bloga również, bo przez małą chwilę byłem nieobecny fizycznie i duchowo.

Mała chwila przybrała rozmiary monstrualnej, gdy śledząc zaległe informacje z Oleśnicy przeczytałem, co się w tym czasie wydarzyło. Jak na wakacje było tego chyba zbyt wiele, nie będę więc przypominał poszczególnych faktów, poza jednym, niestety bulwersującym.

Na ławce w rynku posadzono Olę. Ola jest śliczna i jest mi trochę głupio, że wyśmiałem ją w grudniu, pisząc w podsumowaniu roku 2009 przy listopadzie: „Urząd Miasta otwiera plebiscyt na symbol Oleśnicy. Symbol mają posadzić na ławce w rynku, żeby siedział i promował. Miałem sam się zgłosić, ale urzędnicy zawęzili wybór między innymi do krasnala, smoka i dziewczynki z zapałka..., tfu! z różami, oczywiście. No i wrażliwa ludność wybrała dziewczynkę. Posadzą teraz dziecko na mrozie, dadzą kłujące kwiatki i każą pozować do zdjęć. Mam nadzieję, że zatroszczą się o nią chociaż lokalni rezydenci z fioletowymi nosami”. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że wyśmiałem pomysł na symbol, a nie samo dzieciątko. Wróćmy jednak do rzeczy.

Ola jest śliczna, chociaż to kwestia gustu. Akurat mnie się podoba. Inicjatywa z symbolem miasta także jest godna pochwały. Pomysł z ankietą również. Nie rozumiem natomiast przesłania „Oli”, idei, która przyświecała uczynieniu z dziewczynki personifikacji Oleśnicy (?) Cóż, jako element promocyjny dziecko zawsze będzie miało konotacje pozytywne, niemniej z miastem łączy ją tylko trzymana róża (róż u nas obecnie jakby mniej, ale może to złudne). Imię (w zdrobnieniu), owszem, kojarzy się z nazwą „Oleśnica”, ale nie mniej i nie więcej niż z „Olesno”, „Olkusz” czy „Olsztyn”. Mnie najbardziej przypomina… Opole, bo jakieś sto lat temu na polu namiotowym w Mielnie była pewna Ola z Opola.

No okej, niech będzie też Ola z Oleśnicy. W zasadzie – już jest. Teraz pole do popisu dla kreatywnych: Ola, skoro narodziła się z woli urzędników i internautów (tych głosujących w plebiscycie), potrzebuje własnej historii. Legendy. Oleśnickiej opowieści. Wrocławskie krasnale nie zostały wymyślone, ponieważ mają historyczne uzasadnienie w Pomarańczowej Alternatywie. Mimo to są o nich książeczki, każdy ma imię i pełni odpowiedzialną funkcję. Pewno ze smokiem byłoby łatwiej. Prawda jest taka, że równie wdzięcznym symbolem Oleśnicy mogłaby być artystka Helma Fischer, której postać, na przykład pochyloną przy sztalugach z ołówkiem w ręku, chętnie widziałbym na podzamczu. Chociaż może i nie mogłaby być takim symbolem ze względu na pochodzenie. Pochodzenie słuszne mają za to oleśniccy Konradowie, ale co z tego…

Ola już jest, siedzi, i – chciałoby się powiedzieć – ma się dobrze. Ale wcale się dobrze nie ma. Nie dość, że dopiero trzeba stworzyć jej historię, to kosztowała dość sporo i przyjechała z innego miasta. Nie jest oleśniczanką, znaczy się. Mało tego, jest systematycznie niszczona przez niewidzialnego Fantomasa.

Nie jestem w tym przypadku zwolennikiem wymyślania symboli promocyjnych na siłę, powinniśmy bowiem zaczerpnąć z naszej historii i kultury, albo po prostu z czegoś, co można by nazwać „oleśnickością”. Skoro jednak zaadoptowaliśmy (trochę na siłę) Olę, która jest naprawdę urocza, i zapłaciliśmy za jej pobyt (bo dzieci kosztują), to jej brońmy. Pilnujmy jej przed debilami. Jestem zbulwersowany uszkodzeniem figurki, cóż, ludzie bywają różni. Ale jeszcze bardziej bulwersuje mnie fakt, że kosztujący majątek monitoring okazał się być w praktyce drogim gadżetem. Pal licho Olę i jej kwiatek, chociaż żal i dziewczynki, i pieniędzy. Oleśnica musi być bezpiecznym miastem, jak na razie jest, ale kto wie jak będzie w przyszłości? Obecnie nic złego (jeszcze?) się nie wydarzyło, jednak jeżeli ktoś kogoś w rynku napadnie – istnieją duże szanse, że ujdzie mu to na sucho.

Miejski monitoring musi spełniać wszelkie normy, jakie są stawiane przed takimi systemami. Nie mam wiedzy, czy kamery z rynku nagrały durnia niszczącego Olę, tylko po prostu nie widać jego twarzy. Policja powinna już znać płeć i przybliżony wiek wandala, skoro od pewnego czasu czujne oko kamery tkwi wycelowane w nasz nowy symbol i jego ławeczkę. Może zna, ale „dla dobra śledztwa” jeszcze nie ujawnia? Oby, bo pomyłka mogła się zdarzyć za pierwszym razem. Drugi nie powinien mieć miejsca. Niestety, chuligan (chuligani) z sukcesem dokonał zniszczenia po raz trzeci, a to już zakrawa na kpinę z tak zwanych organów ścigania, monitoringu i innych zabezpieczeń. Więc albo śledczy realizują jakiś misterny plan, albo Ola zniknie wraz z wakacjami.

P.S. Ponownie proszę o oddawanie głosów na organy z oleśnickiej bazyliki. Link jest umieszczony po prawej stronie. Obrońmy dobre, trzecie miejsce, jeszcze jest prawie tydzień!