środa, 22 grudnia 2010

Świątecznie i noworocznie. Mój 2010.

Z okazji Bożego Narodzenia - zdrowia, zdrowia, zdrowia! I kasy - bo niby czemu nie?
Chciałbym życzyć jeszcze czegoś specjalnego na nowy, 2011 rok, ale może najpierw warto go sobie przypomnieć?


Subiektywnie - jak zawsze, uszczypliwie - bo tak, proponuję przegląd miesiąc po miesiącu. Przegląd pozapolityczny, chociaż może troszkę o lokalną politykę zahaczę, w końcu były wybory...

Styczeń. Rok 2010 rozpoczął się hucznie i wesoło. Wielbiciele tzw. białego szaleństwa zakwilili z rozkoszy z powodu hałd śniegu, właściciele samochodów zawyli (z bólu) z tego samego powodu i chłodno (bo zima) przyjęli nowatorski sposób miejskiego odśnieżania, polegającego na budowaniu śnieżnych okopów przed zatoczkami parkingowymi. Wszystkich pogodziła i dumą napełniła wieść, że w świeżutkiej i pachnącej hali sportowej otwarty zostanie setny salon fryzjerski. Taki rekord to w sam raz pasuje do sportu, więc lokalizacja jak najbardziej trafna.

Luty. Nuda. Zima. Śnieg. To samo co w styczniu. A nie, nie do końca. Dzięki obradom komisji śledczej społeczeństwo dowiedziało się, że posłanka ziemi oleśnickiej (w sumie to sycowskiej, ale co tam) nie jest głucha. Potem się okazało, że raczej jest. Jeszcze bardziej potem okazało się, że jednak nie jest, a wszystko to spisek Mira, Grzecha i akustyki w sali kolumnowej.

Marzec. Oleśnica znowu w mediach. Jako jedyni w kraju na poważnie prowadzimy wojnę z fajdającymi psami. Jedyni wysyłamy cywili na front walki z wandalami. Bronią cywili są komórki i aparaty, a zamiast dawać ordery za zdobycze (zdjęcia), miasto pozwala im się wykąpać, i to nawet za darmo. A kolega z pracy pyta, dlaczego mieszkam w tak bandyckim mieście i nie ucieknę do Wrocławia, tu ponoć nawet w „trójkącie” jest bezpieczniej i czyściej, przynajmniej tak można wywnioskować z elokwentnych wywodów brylującego w „Trójce” i innych polsatach wiceburmistrza.
W ferworze wojny o czystość i nowoczesność zapada wyrok na budynek przy Sejmowej 10 i wojewódzki konserwator zabytków pozwala na rozbiórkę. Niektórym radnym przypomni się to jakoś w sierpniu.

Kwiecień. Ponuro, katastroficznie i smutno. Marsz Milczenia ulicami miasta upamiętniający wszystkie ofiary wypadku pod Smoleńskiem. Na miejscu dowiadujemy się z ust wąsatego radnego, że właściwie to czcimy pamięć prezydenta, ewentualnie też Jego małżonki.
A podobno w obliczu śmierci wszyscy są równi.

Maj. Posmoleńskiej rzeczywistości ciąg dalszy. Oleśnica znowu w ogólnopolskich mediach, tym razem z powodu śmietnika na głowie pomnikowego sołdata. Całość instalacji uzupełniało strzeliste przesłanie „Za Kaczyńskiego – śmierć Ruskim!”
Byłoby to może i zabawne, gdyby nie było niebezpieczne. I głupie.

Czerwiec. Ulice w mieście spłynęły. Tym razem nie śniegiem, ale sobą. Asfaltem, znaczy się. Fachowcy od dróg mówią w gazetach coś w stylu, że „zimą jest śnieg, bo jest zima i może być śnieg, i jeszcze lód może też być, nawet z tego samego powodu, znaczy - od zimy. Ale latem jest inaczej, bo jest ciepło i śniegu nie ma z tego powodu, że jest ciepło. Tylko ulice mogą się jakby trochę rozpuścić, bo, kurczę, asfalt może od ciepła się rozpłynąć, właściwie to trochę tak jak śnieg. Czy lód nawet".
Aha.

Lipiec. Nuda i upał. Upał większy niż w czerwcu, ale ulice jakoś trzymają się kupy. Sukces drogowców, bo śniegu też nie ma.
Miasto organizuje wycieczki po zabytkach – z przewodnikiem! Wycieczki są reglamentowane, bo do zabytków w Oleśnicy się nie wchodzi. Troska władz jest oczywista, przecież od takiego łażenia to zabytek może się rozpaść. A poza tym to można sobie pojechać gdzie indziej, po co turyści w Oleśnicy?
Jeszcze coś popsują.

Sierpień. Nooo, tak to sobie można porządzić! Ktoś w Oleśnicy zgarnął w Lotto 13 milionów! A ponadto trwa od miesiąca plebiscyt Dolnośląskich Pereł w Koronie. Na początku prowadzimy, ale potem licznik bije nam odwrotnie. Ostatecznie najlepszy wynik ever: trzecie miejsce organów z bazyliki na cały Dolny Śląsk! Pół roku później władze rozliczają się z wydatków na promocję, ale o tym sukcesie ani słowa. W sumie i racja, przecież to nic nie kosztowało. Czyli jest nieważne i kogo tam obchodzi jakieś hobby pasjonatów Oleśnicy z forum historycznego. Ważna jest sztuka, dlatego w celach promocyjnych zakupiono niejaką „Olę”. Obrabowywano ją parę razy, zasłaniano straganem, ale… aż mi się ciśnie taki cytat:

„Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny.”

Zamieńcie sobie słowo „miś” na słowo „Ola”.
Jasne?

Wrzesień. Pogoń za „Pogonią”. Będzie? Nie będzie?? Będzie! A nie, jednak nie będzie. Prezes mówi, że przez piłkarzy. Piłkarze, że przez prezesa. Kibice, że przez jednych i drugich, a na wszelki wypadek - to przez miasto też. Oczywiście mowa o tak zwanej „pierwszej drużynie”, tej seniorsko-profesjonalnej. No i drużyny już nie ma, a na do widzenia prezes żegna się z piłkarzami piłkarskim pozdrowieniem o kopie. Szkoda, że w d*pę. Upada reprezentacyjna Pogoń, upada domek na murze.
Destrukcyjny ten wrzesień był.

Październik. Mamy lepszych i gorszych handlowców. Jedni są przy Wrocławskiej, drudzy na Zielonym Rynku. Jedni płacą mniej, drudzy więcej. Sprzedają w sumie to samo.
Wolność gospodarcza ma w Oleśnicy dość osobliwą formę.

Listopad. Wybory i po wyborach. A przed wyborami? Przepraszam, ale muszę to napisać: błyskotliwa kampania. Ot, co. A że wyniki kiepskie? Oj tam, oj tam, polska reprezentacja futbolowa w rankingu FIFA jest najniżej w historii i w tym świetle nasze ("dlaoleśnickie") wyniki jak na wybory, w których głosował tylko żelazny elektorat, są i tak niezłe.
Nas też wyprzedziły Benin, Kongo czy Senegal…

Grudzień. Trwa. Starosta został „Orłem Agrobiznesu” a burmistrz wywinął orła przy rynkowym jarmarku. A z ciekawych rzeczy? Jak na razie najważniejszą informacją miesiąca była notatka w „Panoramie Oleśnickiej, że w mieszkaniu przy Dąbrowskiego podczas przedświątecznych porządków zapalił się odkurzacz, skutkiem czego uległ stopieniu.
Przecież nie będę pisał o oczywistościach, że ukonstytuowała się nowa Rada Miasta, że zwycięska koalicja będąc fair zaproponowała część kluczowych stanowisk opozycji, że nowy budżet przyjęto po konstruktywnej dyskusji, że… a z resztą, jakoś mnie Bareja prześladuje, niech więc będzie następny „misiowy” cytat:

„Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza dla naszego klubu, prezes Ochódzki Ryszard, naszego klubu „Tęcza”. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki!”

Zamiast Ochódzkiego można wstawić sobie inne nazwisko. A „Jarząbków” jakoś zrobiło się sporo…

To pisałem ja, Skrzypek Michał, niedoszły radny drugiej kategorii.

Wszystkiego najlepszego w 2011!